Są jeszcze na tym świecie rzeczy które nie zawodzą, i tak było tego wieczoru, i nie chodzi mi bynajmniej o tych ludzi? z orzełkiem na piersi?
Klub może nie pękał w szwach, ale też nie świecił pustkami, miło było zobaczyć znajome twarze, których od lat już oczy nie widziały.
Tradycyjna obsuwa i na pierwszy strzał Mothra.
Lubię te ich agresje, miło ich było znowu usłyszeć.
Największe zaskoczenie tego wieczoru - Chico i dużo, dużo rock'n'rolla w ich nowych kawałkach.
Foo Fighters w ich wykonaniu - zajebiście panowie!
Searching for calm - straszni nudziarze ;)
Albo nie...
In a house of brick - gospodarze i sprawcy tego całego zamieszania.
Wymiana karty i kolejna awaria mojego złomu, najwyższy czas pomyśleć o czymś nowym.
Mam tylko kilka zdjęć, niestety, skorzystałem z uprzejmości Leh-a i jak zobaczę co popełniłem na jego sprzęcie to wtedy dorzucę. A wracając do samego występu IAHOB - wielka sztuka, i te dwa słowa w pełni wystarczą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz